W wyemitowany w końcu stycznia w stacji TVN odcinku "Superwizjera" pokazano jak w jednej z ubojni na Mazowszu, chore i pourazowe krowy - często takie, które nawet nie były w stanie ustać na nogach - w bestialski sposób były zabijane, a następnie ich mięso trafia do kebabów. Wołowina z Mazowsza, która de facto powinna zostać utylizowana, znalazła również odbiorców w 14 krajach Unii. Oprócz Polski są to: Czechy, Estonia, Finlandia, Francja, Węgry, Litwa, Łotwa, Portugalia, Rumunia, Hiszpania, Szwecja, Niemcy i Słowacja.
 
Mięsna afera odbiła się szerokim echem  praktycznie w całej Europie. Minister rolnictwa Czech Miroslav Toman apelował do swoich rodaków, aby ci sprawdzali pochodzenie spożywanego mięsa i unikali tego, które pochodzi z Polski. O sprawie debatowali unijni urzędnicy. Jest to o tyle istotne dla naszego rynku, że polski konsument zjada zaledwie ok. 3 kg mięsa wołowego rocznie. Wołowina jest droższa i trudniejsza w przygotowaniu, dlatego 80% jej produkcji przeznaczane jest właśnie na eksport, m.in. do Grecji czy Włoch.

Tymczasem główny Lekarz Weterynarii Paweł Niemczuk oraz Główny Inspektor Sanitarny Jarosław Pinkas poinformowali, że mięso z nielegalnego uboju pochodzące z rzeźni w okolicy Ostrowi Mazowieckiej jest bezpieczne dla zdrowia i życia ludzi - nie stwierdzono w nim bowiem zagrożeń biologicznych. Naturalnie jest jednak wycofywane z obrotu, gdyż pochodzi z uboju prowadzonego niezgodnie z obowiązującymi przepisami prawa.

− Był to proceder nielegalny, prowadzony w nocy, w momencie, kiedy nie było nadzoru weterynaryjnego – podkreślił Paweł Niemczuk i dodał, że zostały już wdrożone dalsze działania służb weterynaryjnych o charakterze prewencyjnym, które polegają na wzmożonych, niezapowiadanych kontrolach wszystkich rzeźni na terenie Polski.

Główny Lekarz Weterynarii dodał, że również ze względu na brak przestrzegania dobrostanu zwierząt prowadzona działalność była niezgodna z prawem. Zarówno zakład ubojowy jak i właściciele gospodarstw, którzy sprzedawali chore zwierzęta, poniosą odpowiedzialność karną. Policja prowadzi postępowanie wyjaśniające. Prokuratura będzie stawiała zarzuty w tej sprawie.

– Państwowa Inspekcja Sanitarna prowadzi bieżący monitoring, zwiększyliśmy nadzór nad tym co się dzieje w detalu. Nie mamy w tej chwili żadnego stanu zagrożenia. Bardzo precyzyjnie badamy mikrobiologicznie to, co się w tej chwili znajduje w handlu. Jesteśmy bezpiecznym krajem – powiedział Jarosław Pinkas.

Jak przyznają przedstawiciele Polskiego Zrzeszenia Producentów Bydła Mięsnego, w obliczu doniesień medialnych konsumenci mogli stracić zaufanie do polskiej wołowiny. - Marginalna działalność przestępcza jednego nieuczciwego podmiotu rzuciła cień na całą branżę. Jest to wielka niesprawiedliwość dla wszystkich uczciwych zakładów, które od lat dokładają wszelkich starań, aby z roku na rok poprawiać jakość polskiej wołowiny i budować jej pozytywny wizerunek na polskim i zagranicznych rynkach. Polskie zakłady mięsne przestrzegają bardzo restrykcyjnych przepisów UE oraz przepisów polskiego prawa. Wysiłek całej branży nie może być niweczony przez haniebne wyjątki, a podmioty, które dopuszczają się tego typu praktyk muszą być ścigane i bardzo surowo karane - mówi Maria Woźniak, project manager Polskiego Zrzeszenia Producentów Bydła Mięsnego.