Na zdjęciu: Galeria Północna w Warszawie 11 marca 2018 r. w godzinach popołudniowych.

Śmiało można stwierdzić, że 11 marca 2018 r. przeszedł do historii branży handlowej w Polsce. O pierwszym dniu, w którym za ladą – poza właścicielami lub franczyzobiorcami poszczególnych placówek – nie może stanąć nikt inny, przez całą niedzielę 11 marca 2018 r. donosiły telewizje, radia, gazety i portale – ogólnopolskie i lokalne.

Handel stał się sprawą narodową. 

Stacje nadawały „na żywo” spod zamkniętych sklepów i częściowo otwartych galerii.

Wszystko przez to, że w ustawie o zakazie handlu wiele było (nadal jest) furtek i wyjść awaryjnych. Wiadomo na przykład, że centrów handlowych, kin, lokali usługowych i gastronomicznych, nowe prawo nie obowiązuje. Dlatego większość galerii handlowych w Polsce 11 marca – zgodnie z prawem – była czynna, a że niemal pusta – to już inna sprawa. Jeśli bowiem ponad 90% sklepów było zamkniętych, czego w nich szukać? Ano kina i ewentualnie fast foodów – to koło nich widać było jakikolwiek ruch. Poza tym pusto (patrz zdjęcia). – Można oszaleć – narzekała w rozmowie z handelextra.pl dziewczyna obsługująca jeden z punktów Totalizatora Sportowego w czynnej bądź co bądź galerii handlowej. – Ludzi jak na lekarstwo. Nie wiem, czemu kazali mi dziś otworzyć, skoro food court jest w innej części galerii. Do mnie nikt nie trafia, bo i po co? Wszystko koło mnie jest zamknięte – żaliła się.

O tym, jak niewiele ludzi odwiedziło centra 11 marca 2018 r. można było przekonać się między innymi w warszawskiej Galerii Północnej, w której tylko na dolnym poziomie parkingu tuż po godzinie 15.00 wolnych było … ponad 1200 miejsc.

Niejasności 11 marca było więcej. Ot choćby Galeria Metropolia w Gdańsku, która aby ominąć zakaz handlu przekształciła się w dworzec. Andrzej Klein, dyrektor dworca Galeria Metropolia w Gdańsku mówił wówczas, że swoje sklepy otworzyło około 3/4 najemców. Galeria Metropolia mogła stać się dworcem, ponieważ znajduje się tuż obok stacji kolejowej Gdańsk-Wrzeszcz, a w samym obiekcie znajdują się punkty informacji pasażerskiej Pomorskiej Kolei Metropolitalnej, kasowniki oraz miejsca odpoczynku podróżnych i poczekalnie dla pasażerów (z końcem lutego uruchomiono też tam kasy z biletami trójmiejskiej Szybkiej Kolei Miejskiej).

Ciekawostką są i nadal pozostają Żabki. Działa ich w całym kraju ok. 5 tys. (z każdym rokiem więcej, w marcu 2018 r. było ich ok. 3,5 tys.). Niewielkie i umiejscowione niemal wszędzie – od dworców, centrów handlowych, osiedli mieszkaniowych po ruchliwe ulice – spędzają sen z powiek drobnym, niezależnym detalistom. Być może teraz będą przyprawiać o siwiznę właściciela – zagraniczny fundusz – który kompletnie nie ma wpływu na to, czy w niedziele zarządzane przez niego Żabki będą otwarte, czy nie. Ale po kolei. Przez lata Żabki prowadzono na zasadach ajencji (gdyby tak zostało, zakaz handlu w niedziele byłby dla nich wiążący), ale od 2016 r., kiedy stało się jasne, że ograniczenia handlu prędzej czy później wejdą w życie, Żabki działają wyłącznie na zasadach franczyzy a dodatkowo mają status placówek pocztowych. W niedziele mogą być więc otwarte lub zamknięte. Decyzja należy do detalistów. 

11 marca szczególnie rzucało się to w oczy – część Żabek była czynna przez kilka godzin w ciągu dnia (patrz zdjęcie, na którym franczyzobiorca Żabki zachęca do kupienia u siebie w niedziele świeżego pieczywa), inne działały bez żadnych zmian, ale znalazły się i takie, które były zamknięte przez całą niedzielę. – Prowadzimy ten sklep od 11 lat – mówiła nam jedna z franczyzobiorczyń Żabki podczas rozmowy w sobotę 10 marca ub.r.  – Jest to biznes rodzinny. Harujemy od świtu do nocy, na zmianę, dlatego do rodzinnego obiadu w niedzielę nie udało nam się zasiąść od tak dawna, że już nawet nie pamiętam, jakie to uczucie – przyznaje detalistka. – Po burzliwej naradzie postanowiliśmy więc skorzystać z dobrodziejstwa ustawy i w niedzielę 11 marca sklepu nie otworzymy. Pewnie nie pójdziemy do kościoła, ale wspólnie zasiądziemy do stołu, potem może obejrzymy jakiś film – śmieje się detalistka. Przyznaje jednocześnie, że po kilku tygodniach (najdalej miesiącach) rodzina podliczy zyski i straty. Wtedy w zależności od wyniku zdecydują, czy prowadzona przez nich Żabka rzeczywiście nie będzie działać w niedziele – choćby przez kilka godzin dziennie. Dziś, po roku funkcjonowania ustawy, sklep, o którym mowa otwierany jest regularnie w niedziele (zwykle w godzinach 10.00-18.00).

Spokojnie, bez nerwów

„Kilka godzin dziennie”, to wybieg, którzy w niedzielę 11 marca zastosowali i nadal stosują niezależni, drobni detaliści. Jak jeden z podwarszawskich sklepów (300 mkw.), który generalnie czynny jest całą dobę. Właściciele długo zastanawiali się, czy w niehandlowe niedziele sami dadzą radę stanąć za ladą tak dużego sklepu (oboje mają koło 60 lat), ale ostatecznie otwierają placówkę regularnie. Ten niezależny sklep pęka w niehandlowe niedziele w szwach. Ludzie kupują wszystko: od wódki i śledzia, po pieczywo i nabiał. Są kolejki, a przez to i nerwy. – Na co dzień rzadko stajemy z mężem za ladą sami, a w niehandlowe niedziele musimy. Klienci się niecierpliwią, popędzają – mówi detalistka. – Finansowo opłaca nam się jednak otwierać w niedziele sklep, pytanie tylko, jak długo wytrzyma to nasze zdrowie – przyznaje.

Obawy właścicielki sklepu, co do postawienia za ladą swojego pracownika były i są słuszne słuszne. Państwowa Inspekcja Pracy regularnie kontroluje sklepy w całej Polsce (zwykle na podstawie donosu). Właściciel sklepu, który wbrew przepisom powierzy obsługę klientów swoim pracownikom może otrzymać karę grzywny. Chyba, że placówka jest przy okazji punktem pocztowym - wtedy stawianie za ladą kogoś z załogi jest zgodne z prawem (taki dzieje się m.in. w przypadku Żabki, czy sklepów alkoholowych Al. Capone).

Wbrew wcześniejszym doniesieniom medialnym największe sieci, jak Biedronka czy Lidl nie próbowały omijać zakazu handlu. Ich placówki mogły być czynne tylko wówczas, gdy zlokalizowane są na dworcach. Ta zasada obowiązuje też drogerie. Jak poinformowała nas Agata Nowakowska, rzeczniczka prasowa Rossmanna, 11 marca 2018 r. działało osiem placówek Rossmanna: w Warszawie (Dworzec Centralny PKP i Dworzec Zachodni PKS), w Gdańsku (Dworzec PKP i Dworzec PKS), Gdyni (Dworzec PKP), Sopocie (PKP), Poznaniu (PKP Poznań Główny) oraz w Gliwicach (PKP).

Pustkami świeciły parkingi i dyskontów, i hipermarketów, choć normalnie działały na przykład stacje benzynowe, także te należące do francuskiej sieci Auchan. Jak zdradziły nam kasjerki stacji, ruch był porównywalny do tego, gdy hipermarket jest czynny.

Pierwsza niehandlowa niedziela 2018 r. był też wyjątkowa ze względu na aurę – wiosenną, ciepłą i słoneczną. Zamiast zakupów nowej torebki czy butów śmiało można było iść na długi spacer z rodziną, przyjaciółmi lub choćby psem.

W 2019 r. była tylko jedna handlowa niedziela w miesiącu – ta ostatnia. W 2020 r. wszystkich handlowych niedziele jest łącznie siedem.

Zdjęcia i opisy zdarzeń pochodzą z 11 marca 2018 r.