Schlecker walczy o poprawę wizerunku
Niemiecka sieć drogerii Schlecker, wciąż nr 1 tego segmentu pod względem obrotów i liczby sklepów, przebudowuje swoje sklepy w Niemczech i zmienia filozofię działania. Dzieci założyciela firmy walczą też ze złą sławą, jaką sieć cieszy się w swojej ojczyźnie.
Pod rodzinnym szyldem działa w Niemczech wciąż 8,3 tys. drogerii. W odróżnieniu od Rossmanna czy drogerii DM sklepy Schleckera są małe, gęsto zlokalizowane i często kanibalizowały się nawzajem. Od kilku lat zamykano więc nierentowne placówki. Lars Schlecker zapowiada zamknięcie jeszcze 500-800 obiektów, nie wyklucza też czasowego przesunięcia się sieci na 2. miejsce pod względem obrotów.
Zapewnia jednak, że nawet jeśli tak się stanie, Schlecker powróci na pozycję lidera, a od 2012 r. sieć zamierza znowu rosnąć. - Po trzech latach strat pierwsze pięć miesięcy br. roku wygląda lepiej niż analogiczny okres przed rokiem - mówi Schlecker junior. - Nowe placówki odnotowują 20-30 proc. dynamiki wzrostu obrotów - dodaje.
Nowy wygląd sklepów to tylko część programu zmian. Schlecker uważany był do tej pory w Niemczech za pracodawcę wykorzystującego pracowników i płacącego niskie pensje - pisze FAZ. Według słów Larsa Schleckera kasjerkom podniesiono wynagrodzenie do 11-12 euro za godzinę. Usprawniono kierowanie firmą: zamiast 40 kierowników bezpośrednio odpowiedzialnych przed rządzącą siecią rodziną powołano 2-osobowy zarząd. Wprowadzono też nowe zasady komunikowania się z pracownikami.
Anton Schlecker zaczął budować swoje imperium w połowie lat 70., ale na wielką skalę biznes zaczął działać 10 lat później. Założyciel wciąż jest jedynym właścicielem sieci, choć kieruje nią wraz z rodziną. Majątek Schleckerów szacowany jest na 2,7 mld euro.